Wczoraj była ważny dzień. 28 listopada 1918 roku, czyli 104 lata temu Polki uzyskały pełne prawa wyborcze! Polska jako jeden z pierwszych krajów w Europie przyjęła prawo wyborcze dla kobiet.
Jak Polki zdobyły prawo do głosowania.
W listopadzie 1918 roku, zaledwie dwa tygodnie po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, Polki uzyskały prawa wyborcze. Polska była jednym z pierwszych krajów, które uzyskały prawo wyborcze dla kobiet.
Niezliczone polskie bohaterki walczyły z „kobietami poświęcanymi na łaskę garnków i mioteł”. Ale zmagania nawet najwcześniejszych feministek pozostają niedokończone: wiele z ich żądań nie zostało jeszcze dziś spełnionych.
Koniecznie zajrzyj na f7.pl
Jest druga połowa XIX wieku. Społeczeństwo polskie żyje na trzech zaborach, a prawo na każdym z nich jest opresyjne wobec kobiet. W części niemieckiej obowiązuje zasada „Kinder, Küche, Kirche” („Dzieci, kuchnia, kościół”), a w carskiej Rosji kobiety są de facto podporządkowane swoim mężom i ojcom. Kobiety nie mają ani prawa do głosowania, ani do uczęszczania do szkoły na żadnym z terytoriów. W Galicji mają zakaz przystępowania do stowarzyszeń politycznych.
Jednocześnie niepowodzenia różnych powstań tego okresu zapoczątkowały rodzaj matriarchatu. Wielu mężczyzn zginęło, zostało zmuszonych do emigracji lub zesłanych na Syberię, więc kobiety przejęły role tradycyjnie zarezerwowane dla mężczyzn.
Na tym tle na ziemiach polskich rozkwita ruch feministyczny.
„Siostry” i entuzjastki
Klementyna Hoffmanowa to postać, która zazwyczaj otwiera każdą rozmowę o historii polskiego feminizmu. To prawda, że była kobietą niezależną, utrzymującą się wyłącznie z działalności pisarskiej i pedagogicznej – co w tamtych czasach było z pewnością rzadkością.
Ale czy była feministką? Popularyzowała edukację dziewcząt, ale jej prace powtarzały tradycyjny podział ról między mężczyznami i kobietami.
Prawdziwy bunt wzniecili jej uczniowie, przede wszystkim Narcyza Żmichowska. Po ukończeniu Instytutu Guwernantek w Warszawie została korepetytorką mieszkającą u rodziny Zamoyskich w Paryżu. Tam zetknęła się z ruchem demokratycznym i przyswoiła sobie idee pierwszej fali feminizmu. Doprowadziło to do utraty przez nią pracy.
Żmichowska wróciła do Polski jako odmieniona kobieta. Angażowała się w demonstracje edukacyjne i publiczne, a nawet odsiedziała jakiś czas w więzieniu. Jej „męski styl życia” – jazda konna i palenie cygar – uznano za szokujący.
Żmichowska zgromadziła też krąg sympatyczek, które stworzyły nieformalną grupę „Entuzjastki”. Ich celem było zwiększenie wpływu kobiet w życiu publicznym i zapewnienie równego dostępu do edukacji. Propagowały idee samorealizacji i niezależności ekonomicznej. Żmichowska napisała:
„Ucz się, jeśli możesz. Ucz się, jeśli możesz, i rozważ zarabianie na tyle, by o siebie zadbać. Ponieważ w potrzebie nikt nie będzie czekał ze wsparciem i opieką.”
Ich teksty ukazywały się w Pierwiosnku. Określany mianem „czasopisma składającego się wyłącznie z tekstów pań” był pierwszą publikacją w języku polskim stworzoną wyłącznie przez kobiety. Działania grupy opierały się na Żmichowskiej idei „posiestrzenia”, afirmacji platonicznych przyjaźni między kobietami. Sprzeciwiały się także aranżowanym małżeństwom pozbawionym miłości, które postrzegały jako niewiele więcej niż kontrakty finansowe między rodzinami.
Czytaj: 25 ciekawych faktów o Polsce
Do grupy Entuzjastki należały także Eleonora Ziemięcka (pierwsza polska filozofka) oraz Bibianna Moraczewska, pisarka i działaczka społeczna i niepodległościowa, a także brawurowa konspiratorka.
Pomysły Entuzjastek rozkwitały przez kilka następnych pokoleń. Z tego okresu wyrosła także Ewelina Porczyńska, matka Pauliny Kuczalskiej-Reinschmit, nazywanej „hetmanem polskiego feminizmu”, oraz Wanda Grabowska (później Żeleńska), matka Tadeusza Boya-Żeleńskiego, który stał się kluczowym męskim feministą II Rzeczpospolitej.
Żądanie praw człowieka
Wśród wielu postulatów ruchu sufrażystek w dobie zaborów dwa zdecydowanie wysuwały się na pierwszy plan: prawa polityczne i równy dostęp do edukacji. Akcją, która wywołała największe poruszenie – dziś można by powiedzieć „spektakl” – był start Marii Dulębianki, bliskiej towarzyszki (mówi się nawet, że były partnerkami) Marii Konopnickiej, w wyborach do sejmu galicyjskiego w 1908 roku. Dulębianka otrzymała ponad 400 głosów (od samych mężczyzn oczywiście), ale mimo tego przyzwoitego wyniku jej wniosek został odrzucony „ze względów formalnych”.
Czytaj: Polski znaczek najpiękniejszy w całej Europie! Możemy być dumni
Polskie sufrażystki nie były więzione ani bite, jak ich brytyjskie odpowiedniczki, ale ich hasła były przez wielu traktowane z niechęcią i kpiną. Prasa drukowała potępiające karykatury i komentarze pod ich adresem, krytykując ich zaangażowanie w „błahe sprawy” w czasie okupacji Polski. „Czy kobieta stoi poza swoim narodem?” – pytała Dulębianka.
Czasami ten lewicowy ruch sabotował własne działania. W swojej książce „Damy, Rycerze i Feministki” Sławomira Walczewska napisała, że „socjaliści składali sufrażystkom słowa poparcia podczas ich wieców, ale jednocześnie zabraniają swoim członkom udziału w zebraniach sufrażystek”.
Urodzona w Zamościu, Róża Luksemburg pisała, że mieszczanki, które „smakują gotowych owoców klasowej dominacji”, dodają do ruchu sufrażystek „cech burleski”. Jej zdaniem emancypacja kobiet musiała iść w parze z rewolucją społeczną. Pisała:
„Kobiety proletariuszki, najbiedniejsze z biednych, najbardziej pozbawione, które nie mają żadnych praw: przyjdźcie walczyć o wyzwolenie kobiet i ludzkości od okrucieństw kapitalistycznej dominacji.”
Ruch kobiecy deklarował się jako apolityczny, ale nie potrafił przezwyciężyć podziałów społecznych. Próby nawiązania współpracy między działaczami polskimi a żydowskimi czy ukraińskimi często kończyły się fiaskiem z powodu antagonizmów nacjonalistycznych. Sytuacja ta utrzymywała się także po odzyskaniu przez Polskę niepodległości.
Nie sposób pisać o ruchu kobiecym w XX wieku bez wspomnienia Pauliny Kuczalskiej-Reinschmit, założycielki Związku Równouprawnienia Kobiet Polskich i redaktorki naczelnej „Stera”.
Ster miał być platformą wymiany informacji między sufrażystkami rozsianymi po trzech zaborach. Publikowała nie tylko teksty humorystyczne, ale także utwory literackie Orzeszkowej, Konopnickiej i Żeromskiego. Poprzez regularne felietony Ludwiki Ćwierczakiewiczowej – popularnej autorki książek kucharskich i poradników dla gospodyń domowych – pismo starało się dotrzeć do szerszego grona czytelników.
Silne kobiety
Większość sufrażystek zajmowała się działalnością edukacyjną, zwłaszcza wykluczona lub pozbawiona dostępu do edukacji formalnej. Powstawały inicjatywy takie jak czytelnie dla kobiet – w wielu przypadkach nielegalne – jak „Latające Uniwersytety” czy „Kobiece Koła Oświaty Ludowej”.
Do ważnych postaci należała Faustyna Morzycka, organizatorka kółek wychowawczych i bojowniczka Organizacji Podziemno-Bojowej PPS, która zainspirowała polskiego pisarza Stefana Żeromskiego do napisania opowiadania Siłaczka. Była też Filipina Płaskowicka, założycielka Koła Gospodyń Wiejskich, oraz Stefania Sempołowska, o której mówiono, że „brała udział we wszystkim, co działo się w Polsce w ciągu jej 50 lat aktywnego życia”.
Kazimiera Bujwidowa, założycielka pierwszego na ziemiach polskich gimnazjum żeńskiego, niestrudzenie walczyła o równy dostęp kobiet do edukacji. W jej szkole uczennice mogły przystąpić do egzaminu, który był pierwszym krokiem w staraniach o przyjęcie na studia, co było jeszcze niespotykane wśród kobiet. Zainicjowała też akcję, by kobiety aplikowały na Uniwersytet Jagielloński, co zaowocowało przyjęciem przez uczelnię pierwszych studentek w 1897 roku.
Czytaj: Sztuka mikrobiologii – studentka z Poznania maluje bakteriami
Sprawa praw pracowniczych była kolejną ważną sprawą podniesioną przez polskie sufrażystki. Dysproporcje w zarobkach między płciami były znaczne, a kobiety często zwalniano z pracy, gdy wychodziły za mąż lub zachodziły w ciążę.
Kolejnym problemem społecznym był handel ludźmi. W miastach i wsiach w Europie Środkowo-Wschodniej wielu oszustów oszukiwało biedne kobiety, oferując im lukratywne prace, tylko po to, by umieścić je w burdelach. Aktywistki walczyły z tym procederem, organizując misje na dworcach kolejowych, gdzie angażowały przybyłe kobiety w poszukiwaniu pracy i zapewniały im zakwaterowanie oraz pomoc w znalezieniu pracy.
„Chcemy pełnego życia!”
Dla młodszego pokolenia feministek – które, parafrazując Zofię Nałkowską, wiedziało już, że ma „prawo do posiadania praw” – chodziło o coś więcej niż tylko o prawo do głosowania czy dostęp do edukacji. Celem była zmiana sztywnych i obłudnych zwyczajów. W swoim artykule z 1904 r. Cnota Kobieca Izabela Moszczeńska pisała:
„Dawanie kobietom prawa do nawiązywania i zrywania związków romantycznych, bez ograniczeń, bez skrupułów leży daleko poza granicami obecnego światopoglądu (…) Taka moralność sprowadza kobiety do roli kupionej i dobrze chronionej krowy.”
Zagłębianie się w tak odważne wątki moralności w tym okresie było oczywiście uznawane przez opinię publiczną za skandaliczne – ale też podzieliło środowisko feministyczne. Na Zjeździe Kobiet Polskich w 1907 roku, wielkim skandalem zakończyło się przemówienie Nałkowskiej „Uwagi o etycznych zadaniach Ruchu Kobiecego”. Próbowano zakłócić czytanie, a Konopnicka i Dulębianka oburzone opuściły salę. W wystąpieniu Nałkowskiej znalazły się m.in. takie słowa:
„Naszym celem jest gruntowna ponowna ocena dzisiejszej etyki rządzącej. Podział kobiet na moralne i niemoralne opiera się na męskim punkcie widzenia. Nasze wyzwolenie musi dać nam nowe kryterium klasyfikacji, nowy spis etyczny. Ani nasze cechy erotyczne, ani nasz stosunek do mężczyzn nie powinny dyktować naszej moralności.”
Pisarka zakończyła swoje wystąpienie słynnym zdaniem: „Chcemy pełnego życia!”
Nałkowska zapisała w swoim pamiętniku:
„Człowiek może poznać pełnię życia, ponieważ żyje jako człowiek i jako istota ludzka. Ale dla kobiety jest tylko ułamek życia – musi być albo kobietą, albo człowiekiem.”
Niewykluczone, że podobne wnioski skłoniły rywalkę Nałkowskiej, młodopolską poetkę Marię Komornicką do radykalnej zmiany jej tożsamości. W 1907 roku publicznie spaliła swój strój, przebrała się w męskie ubranie i zaczęła przedstawiać się jako Piotr Odmieniec Włast. Myśląc, że oszalała, jej rodzina umieściła ją w zakładzie psychiatrycznym.
Stawanie się obywatelkami
W 1903 roku Paulina Kuczalska-Reinschmit pisała:
„W całej historii wszystkie okresy, w których społeczeństwa kwitły lub przeżywały poważne zamieszanie, wydobywały kobiety na światło dzienne. Bierna niewolnica, która zawsze bierze udział w chwilowym przewrocie, by po powrocie ery pokoju znów zostać w cieniu domu – jej nagroda za wspólne osiągnięcia”.
Ponieważ kraj był na krawędzi niepodległości, stanowienie prawa na rzecz równości płci nie było głównym problemem. Pierwszy projekt konstytucji z 1917 roku w ogóle nie uwzględniał sprawy kobiet. Marszałek Józef Piłsudski, który miał wkrótce zostać głową państwa polskiego, nie był przekonany, uważając, że kobiety są z natury powściągliwe i podatne na manipulacje.
Natomiast 28 listopada 1918 roku, przed willą Piłsudskiego na warszawskim Mokotowie zebrała się grupa sufrażystek. Parasole, którymi uderzały w jego okna, wkrótce stały się symbolem ruchu. Marszałek kazał im czekać kilka godzin na mrozie i deszczu na dworze, ale ostatecznie się poddał.
Jedną z przyczyn kapitulacji Piłsudskiego była z pewnością Aleksandra Piłsudska, jego ówczesna żona, która również była działaczką feministyczną. Konstytucja została zmieniona, aby uwzględnić prawo kobiet do głosowania w nowo zreformowanym kraju.
Po tej formalnej deklaracji równouprawnienia płci wiele działaczy feministycznych skierowało się ku szerszemu aktywizmowi społecznemu – podnoszeniu poziomu edukacji, poprawie warunków życia matek czy prowadzeniu kampanii przeciwko alkoholizmowi. Inni jednak postrzegali to raczej jako ruch symboliczny niż rzeczywisty i nie chcieli zaakceptować zakończenia walki.
„Płeć” unosi się nad II RP
Choć dziś w Polsce szeroko dyskutowane, w okresie międzywojennym słowo „G” było rzadko słyszane. To powiedziawszy, ówczesne debaty ideologiczne miały wiele podobieństw do współczesnych sporów. Jednym z najgorętszych tematów była ustawa antyaborcyjna, która przewidywała karę do pięciu lat więzienia. Pisząc w latach 30. Justyna Budzińska-Tylicka komentowała:
„Kiedy kobieta nie chce lub nie może rodzić; kiedy wzdryga się na myśl o urodzeniu niechcianego dziecka, które zmuszona była urodzić wbrew swojej woli, dziecka, którego narodziny mogą sprowadzić tragiczny los na matkę – wtedy ta kobieta jest poddawana staromodnemu, nierealistycznemu i surowemu męskiemu prawodawstwu w naszym kodeksie karnym, które zmusza ją do rodzenia, które wymaga przymusowego macierzyństwa. Kod, który krzyczy nieludzkim głosem: Kobieto, musisz urodzić!”
Dwoma innymi założycielami wspomnianej kliniki byli Tadeusz Boy-Żeleński i jego wieloletnia partnerka Irena Krzywicka. Uważana za jedną z największych skandalistek okresu międzywojennego Krzywicka głosiła, że zbliża się „zmierzch męskiej cywilizacji” i podejmowała tematy tabu, takie jak prawa mniejszości seksualnych i poliamorię.
Walczyła przeciwko zmuszaniu aborcji do podziemia i domagała się gwarancji, że kobiety otrzymają trzy dni wolne od pracy podczas menstruacji. Poza tym pozostawała w otwartym związku z mężem Jerzym Krzywickim i nie ukrywała romansu z Żeleńskim, potwierdzając jedynie opinię osób, które uznały ją za zepsutą moralnie.
W literaturze wiersz Prawo Nieurodzonych Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej najlepiej podsumowuje to w trzech konkretnych wersach:
(…) My nie chcemy ponurych suteryn,
Przekleństw ojca, wzniesionej siekiery,
Kołysanki z rzężenia i krzyku!
Ostatecznie omawiane tu kobiety to tylko kilka z setek Polek, które rzuciły wyzwanie stereotypom i walczyły o prawa kobiet. Ponieważ problemy, których były pionierami, nadal mają na nas wpływ, wszystkie są warte zapamiętania, ponieważ przeszłość to nie tylko „historia”, ale także „herstoria”.