Warto poświęcić chwilę na przeczytanie tego artykułu. Proponuję dzisiaj 14 historii z morałem.
Historie z morałem mają to do siebie, że ludzie ich nie lubią. W końcu nikt nie lubi być pouczany i każdy z nas wie najlepiej. Jednak, jeśli znajdzie się chociaż jedna osoba, która weźmie sobie coś do serca, będę szczęśliwa.
Historia 1:

Pewien stary człowiek siedział wraz ze swoim 25-letnim synem w pociągu. Pociąg ma niebawem ruszyć, wszyscy pasażerowie zajmują już swoje miejsca. Kiedy pociąg odjechał, młody chłopak był pełen radości i ciekawości. Siedział tuż przy oknie. Wystawił rękę przez okno i czując powiew powietrza krzyknął:
—Tato, zobacz, wszystkie drzewa zostają za nami„.
Stary człowiek uśmiechnął się. Naprzeciwko nich siedziała młoda para, która widząc to wszystko zaczęła patrzeć z politowaniem na 25-letniego chłopaka, który zachowywał się jak małe dziecko. Nagle chłopak znowu krzyknął:
—Tato, zobacz, chmury podążają razem z nami! Widzisz ten staw i zwierzęta?„
Para spoglądała na chłopaka z zażenowaniem. Zaczęło padać i krople deszczu musnęły jego rękę. Ten, pełen radości zamknął swoje oczy. Po chwili znowu krzyknął:
—Tato, zaczęło padać, mam kroplę wody na dłoni, zobacz!„.
Tym razem para już nie wytrzymała i odezwała się do ojca:
—Dlaczego nie zabierze Pan swojego syna do dobrego lekarza?
Stary człowiek uśmiechnął się i powiedział:
—Już to zrobiłem. Właśnie wracamy ze szpitala. Mój syn odzyskał dzisiaj wzrok, widzi po raz pierwszy w życiu„.
Zanim ocenisz człowieka i go zaszufladkujesz, powinieneś najpierw poznać jego historię. Pomóż temu przesłaniu dotrzeć do większej liczby osób. Twój czyn na pewno nie pójdzie na marne!
Historia 2:

Dobrze znany mówca rozpoczął seminarium trzymając w ręku dwustuzłotowy banknot. Do dwustu osób na sali skierował pytanie:
—Kto chciałby dostać ten banknot?
Ludzie zaczęli podnosić ręce. Spiker powiedział:
— Mam zamiar dać ten banknot jednemu z was, ale najpierw pozwólcie, że coś zrobię… i zaczął miąć banknot. Pokazał zgnieciony banknot i zapytał:
— Kto w dalszym ciągu to chce? Ręce znowu się podniosły…
— A gdybym zrobił to? – zapytał mówca… i rzucił banknot na ziemię. Podeptał go butami i podniósł – był pomięty i brudny.
— A teraz kto chce te pieniądze? Ręce podniosły się po raz trzeci!
— Moi przyjaciele, odebraliście bardzo cenną lekcję. Nie ma znaczenia co zrobiłem z tym banknotem, ciągle chcieliście go dostać, ponieważ nie zmniejszyłem jego wartości. To jest wciąż warte 200 zł. Wiele razy w życiu jesteśmy powaleni na ziemię, zmięci i rzuceni w błoto przez decyzje, które kiedyś podjęliśmy i okoliczności, które stanęły nam na drodze. Czujemy się przez to mniej wartościowi. Jednak to nie ma znaczenia, co się stało i co się jeszcze stanie… TY nigdy nie stracisz swojej wartości: brudny czy czysty, zmięty czy w dobrej formie, ciągle jesteś bezcenny dla tych, którzy Cię kochają. Wartość naszego życia nie wynika z tego, co robimy, ani nie zależy od tego, kogo znamy, lecz KIM JESTEŚMY. Jesteś wyjątkowy! Nigdy o tym nie zapomnij!
Historia 3:

Pewien człowiek o zachodzie słońca wybrał się jak zwykle na spacer opustoszałym brzegiem morza. Idąc tak w zamyśleniu, spostrzegł nagle w oddali sylwetkę jakiegoś mężczyzny. Podszedł nieco bliżej, przekonał się, że to ktoś miejscowy, jakiś Meksykanin. Mężczyzna bezustannie schylał się, podnosił coś i ciskał to do wody. Gdy zbliżył się jeszcze bardziej, dostrzegł, że Meksykanin zbiera tak rozgwiazdy, które fale oceanu wyrzuciły na plażę. Wielce zaintrygowany podszedł do mężczyzny i powiedział:
— Dobry wieczór, amigo. Przechodziłem właśnie tędy i zastanawiałem się, co robisz.
— Wrzucam te rozgwiazdy z powrotem do wody. Widzi pan, mamy odpływ i wszystkie je wyniosło na brzeg. Jeśli nie wrócę ich morzu, umrą z braku tlenu.
— Rozumiem… – odparł. Lecz takich rozgwiazd muszą być pewnie na tej plaży tysiące i w żaden sposób nie uda Ci się uratować wszystkich… Jest ich po prostu zbyt wiele. Poza tym zdajesz sobie chyba sprawę – tłumaczył – że na tym wybrzeżu podobnych plaż są setki i na każdej z nich morze wyrzuciło pełno rozgwiazd. Nie sądzisz więc, przyjacielu, że to, co robisz, nie ma większego znaczenia?
Meksykanin uśmiechnął się, a potem pochylił się, podniósł kolejną rozgwiazdę i wrzucając ją do wody, odrzekł:
— Ma znaczenie dla tej!
Historia 4:

Któregoś dnia bogacz widząc biedaka wręczył mu koszyk. Koszyk pełen śmieci… Biedak zabrał koszyk i odszedł. Następnego dnia bogacz zastał biedaka pod swoimi drzwiami. Biedak mu oddał jego koszyk… ale z kwiatami. Bogacz spytał:
— Dlaczego dajesz mi kwiaty skoro ja dałem Ci śmieci?
— Każdy daje innym to, co ma we własnym sercu. Odrzekł i odszedł.
Historia 5:

Pewien człowiek wiecznie czuł się przygnębiony trudnościami życia. Pewnego razu poskarżył się znanemu mistrzowi życia duchowego.
— Nie mogę tak dłużej! Życie stało się nie do zniesienia.
Mistrz wziął garść popiołu i wrzucił do szklanki z krystalicznie czystą wodą do picia, która stała przed nim i rzekł:
— To są Twoje cierpienia.
Woda w szklance zabrudziła się, zmętniała. Mistrz wylał ją. Następnie wziął garść, tak jak poprzednim razem i rzucił w morze. W jednej chwili popiół rozproszył się w morzu, a woda morska pozostała tak samo czysta, jak przedtem.
— Widzisz? – zapytał mistrz. — Każdego dnia musisz zdecydować, czy masz być szklanką wody, czy morzem.
Historia 6:

Znany amerykański doradca inwestycyjny siedział na przybrzeżnej skałce w małej meksykańskiej wiosce, gdy do brzegu przybiła skromna łódka z rybakiem. W łódce leżało kilka wielkich tuńczyków. Amerykanin, podziwiając ryby, spytał Meksykanina:
— Jak długo je łowiłeś?
— Tylko kilka chwil.
— Dlaczego nie łowiłeś dłużej? Złapałbyś więcej ryb.
— Te, które mam całkiem wystarczą na potrzeby mojej rodziny.
Amerykanin pytał dalej:
— Na co więc poświęcasz resztę czasu?
— Śpię długo, trochę połowię, pobawię się z dziećmi, spędzę sjestę z moją żoną, wieczorem wyskoczę do wioski, gdzie siorbię wino i gram na gitarze z moimi amigos. Pędzę wypełnione zajęciami i szczęśliwe życie.
Amerykanin zaśmiał się ironicznie i rzekł:
— Jestem absolwentem Harvardu i mogę Ci pomóc. Powinieneś spędzać więcej czasu na łowieniu, wtedy będziesz mógł kupić większą łódź, dzięki niej będziesz łowił więcej i będziesz mógł kupić kilka łodzi. W końcu dorobisz się całej flotylli. Zamiast sprzedawać ryby za bezcen hurtownikowi, będziesz mógł je dostarczać bezpośrednio do sklepów, potem założysz własną sieć sklepów. Będziesz kontrolował połowu, przetwórstwo i dystrybucję. Będziesz mógł opuścić tę małą wioskę i przeprowadzić się do Mexico City, później Los Angeles, a nawet do Nowego Jorku, skąd będziesz zarządzał swoim wciąż rosnącym biznesem.
Meksykanin rybak przerwał:
— Jak długo to wszystko będzie trwało?
— 15, może 20 lat.
— I co wtedy?
Amerykanin uśmiechnął się i stwierdził:
— Wtedy stanie się to, co najprzyjemniejsze. W odpowiednim momencie będziesz mógł sprzedać swoją firmę na giełdzie i stać się bardzo bogatym, zarobisz wiele milionów.
— Milionów? I co dalej?
— Wtedy będziesz mógł iść na emeryturę, przeprowadzić się do małej wioski na meksykańskim wybrzeżu, spać długo, trochę łowić, bawić się z dziećmi, spędzać sjestę ze swoją żoną, wieczorem wyskoczyć do wioski, gdzie będziesz siorbał wino i grał na gitarze ze swoimi amigos.
PRZECZYTAJ TAKŻE: 10 rzeczy, które sprawiają, że jesteśmy słabi psychicznie
Historia 7:

Pewna bardzo młodziutka chmurka (lecz jak wiadomo, życie chmur jest krótkie i ulotne) po raz pierwszy płynęła po niebie w towarzystwie innych puchatych chmur o różnych kształtach. Kiedy znalazły się nad ogromną Saharą, bardziej doświadczone chmury poganiały ją:
— Prędko, prędko! Jeśli tutaj się zatrzymasz, jesteś zgubiona!
Chmurka była jednak bardzo ciekawska, tak jak wszyscy młodzi i odpłynęła na skraj całej grupy, podobnej do stadka rozproszonych owiec.
— Co robisz? Ruszaj się! – zgromił ją z tyłu wiatr.
Lecz chmurka ujrzała już wydmy ze złotego piasku i ten widok ją zafascynował. Leciutko sfruwała w dół. Wydmy wydawały się być złotymi obłokami pieszczonymi przez wiatr. Jedna z nich uśmiechnęła się:
— Witaj! – pozdrowiła grzecznie chmurkę.
Była to bardzo ładna, mała wydma, zaledwie ukształtowana przez wiatr, który szarpał wciąż jej błyszczące włosy.
— Cześć. Nazywam się Ola – przedstawiła się chmurka.
— A ja Una – odparła wydma.
— Jak Ci się tutaj wiedzie?
— No cóż… Słońce i wiatr. Jest trochę gorąco, ale jakoś sobie radzimy. A jak Ty żyjesz?
— Słońce, wiatr… wielki wyścig na niebie.
— Moje życie jest bardzo krótkie. Kiedy powróci wielki wiatr, na pewno zniknę.
— Przykro Ci, prawda?
— Trochę, Wydaje mi się, że jestem całkiem bezużyteczna.
— Ja także wkrótce przemienię się w deszcz i spadnę na ziemię. Takie jest moje przeznaczenie.
Wydma wahała się przez chwilę, a potem spytała:
— Czy wiesz, że nazywamy deszcz Rajem?
— Nie wiedziałam, że jestem taka ważna – zaśmiała się chmurka.
— Słyszałam opowieści o deszczu od niektórych starych wydm. Podobno jest on bardzo piękny. Po deszczu okrywamy się czymś takim, co się nazywa trawa i kwiaty.
— Tak, to prawda. Widziałam to.
— Ja prawdopodobnie nigdy tego nie ujrzę – stwierdziła ze smutkiem wydma.
Chmurka zastanowiła się przez chwilę, a potem rzekła:
— Ja też mogłabym przecież zamienić się w deszcz…
— Ale wtedy umrzesz…
— Za to Ty zakwitniesz – powiedziała chmurka i zamieniła się w deszczyk tęczowo lśniący na słońcu.
Następnego dnia małą wydmę pokryły kwiaty. W jednej z modlitw, jakie znam, są także słowa:
„Panie, uczyń mnie lampą. Sama się spalę, lecz dam światło innym„.
Historia 8:

Pewien mężczyzna i kobieta w dość późnym wieku zawarli związek małżeński. Ku ich zdziwieniu i radości narodził się im syn. Wychowali go z miłością, troszcząc się o wszystko, co możliwe. Pomimo że byli ubodzy, posłali go do szkoły mądrego mistrza, by mógł wzrastać również duchowo. Gdy chłopiec powrócił do domu, chciał w jakiś sposób spłacić dług zaciągnięty wobec rodziców.
— Czy mógłbym coś zrobić? – pytał – coś, co by Wam dało radość?
— Ty jesteś naszą radością, naszym największym skarbem – odpowiedzieli staruszkowie. Jeżeli jednak chcesz zrobić nam prezent, to postaraj się o trochę wina. Lubimy wino, a od wielu lat nie piliśmy nawet łyka.
Chłopiec nie miał ani grosza. Pewnego dnia, poszedł do lasu po drzewo, zanurzył ręce w wodzie spadającej z wodospadu, zaczerpnął trochę i wypił. Zdawało mu się, że woda ma smak słodkiego wina. Wypełnił wodą bukłaczek, który miał ze sobą i wrócił do domu.
— Oto mój podarunek – rzekł rodzicom. Oto bukłaczek z winem dla Was.
Rodzice spróbowali napoju, nie czuli niczego poza smakiem wody, ale uśmiechnęli się do syna i podziękowali mu.
— W przyszłym tygodniu przyniosę Wam następny bukłaczek – powiedział syn.
I tak czynił przez wiele tygodni. Staruszkowie przystali do tej gry. Z entuzjazmem pili wodę i byli szczęśliwi widząc radość swego syna. Stało się coś nadzwyczajnego. Minęły ich wszelkie dolegliwości i zniknęły zmarszczki. Tak, jakby ta woda miała w sobie jakąś cudowną moc. Istnieje cud „wdzięczności”.
Bo…
Są osoby, które piorą, prasują, gotują dla innych przez dziesięć, dwadzieścia, trzydzieści lat. Towarzyszą im, troszczą się, kochają dniem i nocą… i nigdy nie usłyszały słowa „dziękuję„. Powiedzieć „dziękuję” to nie tylko kwestia dobrego wychowania. Oznacza to powiedzenie komuś: „Zauważyłem, że jesteś, że istniejesz”. Z tego powodu świat jest pełen osób niewidzialnych.
Historia 9:

Dwaj podróżujący aniołowie zatrzymali się, aby spędzić noc w domu bogatej rodziny. Rodzina odmówiła noclegu w gościnnym pokoju swojej rezydencji. Dano aniołom miejsce w zimnej piwnicy. Kiedy już przygotowali sobie posłanie na twardej podłodze, starszy anioł zobaczył dziurę w ścianie i ją zreperował. Kiedy młodszy anioł zapytał dlaczego to zrobił, starszy odpowiedział:
— Rzeczy nie zawsze są takie, jak się wydają.
Następnej nocy aniołom przyszło nocować w bardzo biednym domu gościnnego farmera i jego żony. Po podzieleniu się niewielką ilością jedzenia, małżeństwo pozwoliło aniołom spać w ich łóżku, gdzie mogli wygodnie odpocząć. Kiedy wzeszło słońce następnego dnia aniołowie zobaczyli małżeństwo farmerów we łzach. Ich jedyna krowa, której mleko było jedynym źródłem utrzymania, leżała martwa na polu. Młodszy anioł był wzburzony i zapytał starszego anioła:
— Jak mogłeś na to pozwolić? Pierwszy mężczyzna miał dobrze, a Ty mu pomogłeś. Ta druga rodzina ma mało, ale chętnie podzieliła się wszystkim, a Ty pozwoliłeś ich krowie zdechnąć!
— Rzeczy nie zawsze są takie, jak nam się wydają – odpowiedział starszy anioł. Kiedy byliśmy w piwnicy rezydencji zauważyłem, że w tej dziurze w ścianie schowane było złoto. Jego właściciel był tak obsesyjnie chciwy i niechętny by dzielić się swoją fortuną, więc zreperowałem ścianę, by nie mógł znaleźć schowka. Wtedy, kiedy spaliśmy w łóżku farmera, przyszedł anioł śmierci po jego żonę. Ja dałem mu w zamian krowę. Rzeczy nie zawsze są takie, jak się wydają.
Czasami dzieje się dokładnie tak, kiedy rzeczy nie idą po naszej myśli. Tak, jak z losem, musisz zaufać, że wszystko, co Cię spotyka jest zawsze dla Twojego najwyższego dobra. Często możesz się o tym przekonać dopiero po pewnym czasie.
Historia 10:

Pewnego dnia, dawno, dawno temu szedł raz drogą człowiek, a towarzyszył mu jego pies. Człowiek rozkoszował się okolicznymi krajobrazami, gdy nagle dotarło do niego, że przecież nie żyje. Pamiętał, jak umierał, a pies, który truchtał obok niego odszedł już wiele lat temu. Ciekawe, dokąd doprowadzi ich ta droga. Niedługo potem doszli do wysokiej kamiennej ściany otaczającej posesję przylegającą do drogi. Wyglądała, jakby była wykonana z najznakomitszego marmuru. Na szczycie wzniesienia znajdował się wysoki łuk rozświetlony słonecznymi promieniami. Jeśli się dobrze przypatrzeć, można było dojrzeć wrota z masy perłowej zamykające przejście przez łuk, a wiodła tam droga, której blask przypominał czyste złoto. Człowiek z psem zbliżył się do bramy i zauważył obok niej mężczyznę siedzącego za biurkiem. Podszedł zatem jeszcze bliżej i zapytał:
— Przepraszam, gdzie ja jestem?
— To jest Niebo, proszę pana – odpowiedział urzędnik.
— O, to świetnie. Czy znalazłoby się może trochę wody? – spytał człowiek z psem.
— Oczywiście proszę pana. Proszę wejść, a ja niezwłocznie poczęstuję pana wodą z lodem.
Człowiek zza biurka skinął ręką i wrota zaczęły się otwierać.
— Czy mój przyjaciel także może wejść? – spytał podróżnik wskazując na psa.
— Przykro mi, ale nie przyjmujemy gości ze zwierzętami.
Zamyśliwszy się na chwilę człowiek popatrzył na swojego towarzysza, po czym odwrócił się i ruszył z psem w dalszą drogę. Po pewnym czasie, na szczycie kolejnego wzgórza człowiek z psem dotarł do gospodarstwa z bramą, która sprawiała wrażenie nigdy niezamykanej. Nie było nawet porządnego płotu. Gdy podszedł bliżej, ujrzał człowieka opartego o drzewo i czytającego jakąś książkę.
— Przepraszam – zagadnął. — Czy jest tutaj woda?
— Tak, oczywiście. Tam jest pompa, wejdź proszę.
— A co z moim przyjacielem? – podróżnik wskazał na psa.
— Koło pompy powinna stać miska.
Weszli przez bramę i rzeczywiście, na podwórku stała staromodna pompa, a obok niej miska. Podróżnik napełnił miskę wodą, najpierw napił się z niej sam, a potem postawił ją psu. Kiedy już zaspokoili pragnienie, podeszli z powrotem do człowieka stojącego pod drzewem.
— Jak nazywacie to miejsce? – spytał podróżnik.
— To jest Niebo – usłyszał odpowiedź gospodarza.
— Trochę to mylące – stwierdził właściciel psa. — Człowiek, którego spotkałem przy bramie poprzedniej posesji twierdził, że tam też jest Niebo.
— Masz na myśli to miejsce ze złotą drogą i perłowymi wrotami? Nieeeee. To jest piekło.
— Czy nie denerwuje Cię, że oni tak bezczelnie podszywają się pod Was?
— Nie. jesteśmy szczęśliwi, że biorą do siebie tych z podróżników, którzy zostawiliby swoich przyjaciół w potrzebie.
Historia 11:

Jubiler siedział przy biurku i patrzył w roztargnieniu na ulicę przez witrynę swojego eleganckiego sklepu. Jakaś dziewczynka podeszła do sklepu i przycisnęła nosek do wystawy. Jej oczy w kolorze nieba zabłysły, gdy dostrzegła jeden z wystawionych przedmiotów. Weszła zdecydowanym krokiem i wskazała palcem w kierunku wspaniałego naszyjnika z błękitnych turkusów.
— To dla mojej siostry. Może pan ładnie zapakować, bo to na prezent?
Właściciel sklepu zmierzył małą klientkę wzrokiem pełnym niedowierzania i zapytał:
— Ile masz pieniędzy?
Dziewczynka bez zakłopotania, wspinając się na palcach, położyła na ladzie metalowe pudełeczko, otworzyła je i opróżniła. Wyleciał z niego bilecik, garść monet, kilka muszli i kilka figurek.
— Wystarczy? – spytała z dumą. — Chcę zrobić prezent dla mojej starszej siostry. Od kiedy nie ma już naszej mamy, ona ją zastępuje i nie ma nawet wolnej chwili dla siebie. Dzisiaj są jej urodziny i jestem pewna, że ten prezent uczyni ją szczęśliwą. Te kamienie mają taki sam kolor, jak jej oczy.
Jubiler poszedł na zaplecze sklepu, wyniósł stamtąd wspaniały papier pakunkowy, czerwony i złoty i owinął nim troskliwie szkatułkę.
— Weź go – powiedział do dziewczynki. — Nieś ostrożnie.
Dziewczynka ruszyła, dumnie trzymając w ręku paczuszkę jak trofeum. Godzinę później weszła do sklepu piękna dziewczyna z czupryną w kolorze miodu i przecudnymi, błękitnymi oczami. Położyła stanowczo na ladzie paczuszkę, którą jubiler z taką starannością pakował i spytała:
— Ten naszyjnik został kupiony tutaj?
— Tak, panienko.
— I ile kosztował?
— Ceny wystawione przez mój sklep są poufne: przeznaczone dla klienta i dla mnie.
— Ale moja siostra miała zaledwie kilka drobnych. Nie mogłaby nigdy zapłacić za naszyjnik taki, jak ten.
Jubiler wziął szkatułkę, zamknął ją wraz z jej zawartością, na nowo starannie zapakował i oddał dziewczynie.
— Twoja siostra zapłaciła. Zapłaciła cenę wyższą niż ktokolwiek inny: oddała wszystko, co posiadała.
Historia 12:

Pewnego człowieka spotkało nieszczęście. Wpadł do bagna i zaczął szlochać w poczuciu beznadziejności. Zbiegli się ludzie, aby go wesprzeć, ubolewać wraz z nim i współczuć mu szczerze. Usiedli obok człowieka w bagnie i też zaczęli szlochać.
„Jacy z nich dobrzy ludzie, jak się o mnie martwią” – pomyślał człowiek i szlochał coraz głośniej. Bagno, do którego wpadł, powiększało się od jego łez i od łez innych dobrych ludzi. Człowiek zapadał się coraz bardziej. Nagle pojawił się jakiś obcy. Nie był podobny do pozostałych, a gdy zobaczył, w jakiej ciężkiej sytuacji znalazł się człowiek w bagnie, powiedział stanowczo:
— Przestań ryczeć! Chcesz utonąć czy się wydostać? Złap lepiej linę, którą Ci rzucam, trzymaj się mocno i przebieraj nogami, to może wspólnymi siłami wyciągniemy Cię z tego bagna.
Tonący nie zrozumiał tej troski o jego życie i uznał owe zachowanie za bezczelność, za całkowity brak współczucia. Zdenerwował się i pogonił obcego, oskarżając go o obojętność, nieznajomość sytuacji, bezduszność i okrucieństwo. Obcy odszedł, przywiązując linę do pobliskiego drzewa. Mijał czas. Łzy człowieka oraz jego współczujących przyjaciół lały się strumieniami, a bagno się powiększało. Gdy doszło człowiekowi do gardła, chęć życia stała się silniejsza od chęci rozczulania się nad sobą. Człowiekowi nie pozostało nic innego, jak złapać linę przywiązaną do drzewa. Wiele wysiłku i czasu kosztowało go wydostanie się na brzeg, ale w końcu człowiek wylazł z bagna.
Wówczas obstąpili go wszyscy współczujący i zaczęli płakać ze szczęścia, że mu się udało…”
Źródło: demotywatory.com
Koniecznie odwiedź naszą nową stronę o zdrowiu – f7zdrowie.pl