Jak zagubiony pies połączył całą społeczność?

0
268
Marina Delune z Belfastu zaraz po tym, jak spotkała się ze swoim zagubionym psem, Ruthie. Źródło: Kimberly Mitchell

67-letnia Marina Delune powiedziała, że jej West Highland White Terrier wyskoczył z samochodu i uciekł. Gdy mijały godziny, a potem dni, a suczki Ruthie nie było widać, Marina martwiła się, że jej zwierzę nigdy nie wróci do domu.

Jasnooka suczka West Highland White Terrier wyskoczyła we wtorek z samochodu swojej właścicielki i uciekła, ciągnąc za sobą smycz. Gdy mijały godziny, a potem dni, a Ruthie nie było widać, jej właścicielka Marine Delune coraz bardziej obawiała się, że jej suczka nigdy nie wróci do domu.

Marina, jako osoba z wieloma niepełnosprawnościami, w tym z porażeniem mózgowym i przewlekłą boreliozą, która spowodowała głęboką utratę słuchu i postępujący paraliż, sama nie mogła wiele szukać.

Kiedy napisała na Facebooku, że potrzebuje pomocy w poszukiwaniu zaginionego psa, spodziewała się, że odpowie tylko kilka osób.

„Ale odpowiedź, którą otrzymałam, była dosłownie przytłaczająca” – powiedziała Bangor Daily News. „To było niezwykłe. Nie mogłam nawet nadążyć za wszystkimi odpowiedziami. Nie jestem zbyt obeznana z Facebookiem i nie mogłam odpowiadać na wszystkie posty. Stało się tak, że połowa Belfastu szukała mojego psa.”

Przez dwa dni zaginiona suczka zgromadziła całą społeczność Belfastu. Każdy szukał suczki kobiety.

Czytaj: Ten pies ma tak piękne włosy, że ludzie myślą, że to peruka

Raymelle Moody, administratorka strony na Facebooku „You Know You Love Belfast” powiedziała, że to niesamowite, choć nie zaskakujące, zobaczyć, jak ludzie zareagowali na wiadomość o zagubionym psie.

To była po prostu wielka kula śnieżna wysiłku społeczności” – powiedziała. „Ta społeczność to taka duża społeczność psów. I nawet jeśli nie znałeś Mariny i Ruthie, łatwo było się w nich zakochać. A ponieważ Marina jest osobą niepełnosprawną i nie mogła sama szukać, łatwo było chcieć jej pomóc”.

Wolontariusze przeszukiwali wszystkie podwórka i lasy, a nawet rozwieszali plakaty w mieście. Monitorowali media społecznościowe w poszukiwaniu wskazówek i obserwacji.

Koniecznie zajrzyj na f7.pl

Kimberly Mitchell, 53-letnia miłośniczka zwierząt, która również jest niepełnosprawna, skontaktowała się z Mariną i udała się do jej domu późnym czwartkowym popołudniem, aby pomóc.

„Po prostu wiedziałam, że muszę iść i nawiązać z nią kontakt, ponieważ też mieszkam sama, też jestem niepełnosprawna, też mam psa i wiem, jak to jest potrzebować pomocy” – powiedziała.

Kiedy Mitchell wjechała na podjazd, miała silne przeczucie, że suczka jest w pobliżu.

„Miałam gęsią skórkę na całym ciele. Wiedziałam, że Ruthie gdzieś tam była” – powiedziała.

Mimo lodowatego deszczu sprawdziła podwórko. Rozszerzyła swoje poszukiwania na podwórka sąsiadów, ale wciąż nie było widać suczki.

„Szukałam jej logicznie i to nie działało” – powiedziała. „Więc uspokoiłam się i postanowiłam posłuchać serca, które przekazało mi prostą wiadomość. Usłyszałam: „Tam”.

Było już ciemno, kiedy skręciła za róg domu sąsiada i zobaczyła małą dziurę pod werandą sąsiadów. Kimberly użyła latarki telefonu komórkowego, by rozejrzeć się w ciemności. Była pierwsza w nocy w czwartek.

Głęboko w dziurze zobaczyłam mały pyszczek. Patrzył prosto na mnie” – powiedziała. „Czułam się zdrętwiała. Wiedziałam w tym momencie, że to Ruthie. Byłam świadkiem cudu. W mojej głowie nie było żadnej myśli. To było całe serce. Myślę, że to była zbiorowa miłość całej społeczności”.

Ruthie utknęła w dziurze przez smycz. Mitchell otrzymała pomoc od właściciela domu, Collina Brewstera Cunninga, który nożem przeciął smycz i uwolnił suczkę.

„Miałem bardzo małą rolę ratunkową” — powiedział Cunning. „To trochę szalone, że przez cały czas była pod werandą”.

Tuż po zmroku znaleziono Ruthie — brudną, zmarzniętą i głodną, ale bezpieczną.

Czytaj: Zamknięto znaną jadłodajnię w Krakowie. Właściciel opisał przyczyny decyzji

Kiedy przyprowadzili zabłoconą suczkę do mieszkania Mariny, spotkanie było emocjonalne, powiedziała Mitchell.

„Byliśmy w trójstronnym uścisku z Ruthie w środku. To było absolutnie niesamowite” – powiedziała.

Dzień po uratowaniu Delune powiedziała, że ​​zastanawiała się nad trudnymi decyzjami, w tym, czy zbliża się czas, w którym nie będzie już mogła sama opiekować się swoim psem. Ale to decyzja na inny dzień.

„Dzisiaj Ruthie i ja byłyśmy po prostu przytulone do siebie, ciepłe, szczęśliwe i wdzięczne” – powiedziała. „To był zdecydowanie cud, ponieważ Ruthie mogła tam być na zawsze, a my nigdy byśmy jej nie znaleźli. Cała ta sprawa z zasięgiem społeczności zadziałała”.

I to jest przykład, kiedy siła Internetu i zasięgu przyczynia się do czegoś dobrego.