Przez całe życie nienawidziła ojca za to, że popełnił samobójstwo. 30 lat później dostała pudełko, które zmieniło wszystko

0
533

33-letnia Aisling Bea to irlandzka aktorka, komik i pisarka.

Gdy miała zaledwie trzy lata, jej ojciec popełnił samobójstwo. Całe życie nękało ją to, że ojciec nie wspomniał o niej w liście pożegnalnym. Nigdy nie chciała z nikim o nim rozmawiać.

Następnie, 30 lat po jego śmierci, pojawiło się pudełko, które radykalnie zmieniło wszystko. Oto, co kobieta napisała w artykule dla The Guardian, który ma nadzieję, pomoże innym nauczyć się żyć ze stratą ukochanej osoby w wyniku samobójstwa:

„Mój ojciec popełnił samobójstwo, gdy miałam trzy lata, a moja siostra trzy miesiące. Przez lata myślałyśmy, że zmarł z powodu jakiejś kontuzji pleców – historii, której tak naprawdę nigdy nie badałyśmy, ponieważ byłyśmy zbyt zajęte Spice Girls (byłam mieszanką Geri / Mel B.).

W 10. rocznicę jego śmierci, nasza matka usiadła i wyjaśniła pojęcie samobójstwo. Jasne, że wiedziałyśmy o samobójstwie. W wieku 13 lat znałyśmy już zbyt wielu młodych ludzi z naszego miasta, którzy odebrali sobie życie. Mówiono o ogromnym smutku, który zapanował w tych rodzinach. Nikt nigdy nie wiedział, dlaczego ktoś to zrobił. Aż do 10. rocznicy nie wiedziałyśmy, że nasz ojciec odebrał sobie życie.

Czytaj: Zdjęcia, które dowodzą, że ludzie cierpiący na depresję nie okazują tego, jak bardzo cierpią i jak im źle.

Kiedy dorastałam, uwielbiałam mojego ojca. Myślałam, że jego duch jest cały czas ze mną w domu. Powiedziano mi, jak mnie uwielbiał, że mam śmiech taki jak on. Z powodu naszego pięknego katolickiego wychowania potajemnie zakładałam, że w końcu wróci, jak nasz dobry przyjaciel Jezus.

Moja matka, będąc cudowną kobietą, nigdy nie pociągnęła za sobą jego śmierci. Kiedy spojrzała na niego w trumnie, poczuła, że zobaczyła twarz mężczyzny, którego poślubiła: zniknęły zmarszczki, wydawało się, że jest wolny od smutku, który ostatnio go prześladował. Ale wciąż trudno jej było mówić. Nie chciała musieć wyjaśniać nikomu w trakcie pogrzebu, dlaczego odebrał sobie życie. Mówiła o tym, jak bardzo cenił charyzmatycznego, przystojnego weterynarza w naszym miasteczku. Nie chciała, żeby cała jego osoba była osądzana.

Gdy nam powiedziała, że tata popełnił samobójstwo, nie chciałam o nim rozmawiać. Nigdy więcej. Teraz go nienawidziłam. Nie został nam „zabrany”, odszedł z własnej woli. Jego samobójstwo wydawało się przeciwieństwem rodzicielstwa. Porzuceniem. Egoizmem.

Nie obchodziło mnie, że nie był „przy zdrowych zmysłach”, ponieważ gdybym była dla niego wystarczająco ważna, dla mnie wróciłby do „zdrowego umysłu”, zanim to zrobił. Nie obchodziło mnie, że odczuwał „przewlekły ból” i że mężczyźni w Irlandii nie mówią o swoich uczuciach, i że zamiast tego umierają ze smutku. Nie chciałam go nieżywego. Chciałam, żeby walczył, żeby żył, żeby mógł poznawać moich chłopaków i sprawiać im trudność, jak w amerykańskich filmach. Chciałam, żeby przyjeżdżał po mnie, gdy wracałabym z dyskotek.

Wyglądam jak on. Jako nastolatka, aż do wczesnych lat dwudziestych smarowałam twarz balsamem brązującym i rozjaśniłam włosy na jasny blond, aby rodzina przestała na mnie patrzeć, jakbym była duchem mojego ojca, ilekroć robiłam coś śmiesznego. „Wyglądasz tak jak Twój ojciec” – powiedzieliby. I choć ludzie mogą myśleć, że nastolatka chce, by jej powiedziano, że wygląda jak martwy mężczyzna, tak nie jest.

A potem był list.

Moja matka dała nam list do przeczytania w dniu, w którym nam powiedziała o jego samobójstwie. Ojciec w nim nie wspomniał ani razu o mojej siostrze ani o mnie.

Nie byłam kochana przez niego. Zapomniał, że istniejemy. Na początku nie wierzyłam. Często fantazjowałam, że gdybym się zabiła, napisałabym list do każdej osoby, jaką kiedykolwiek spotkałam, wyjaśniając, dlaczego to robię. Każdy. Pojedynczy. Dla każdej osoby.

Pewnego dnia nawiązałam znajomość z chłopakiem w sklepie w fast-foodem i z dziewczyną, którą poznałam na letnim obozie, gdy miałam 12 lat. Kiedy pojawił się Facebook, pomyślałam: „Cóż, dzięki temu zaoszczędzę fortunę na znaczkach”.

Czasami byłam przekonana, że ojciec zostawił mi gdzieś tajną notatkę. Może w moje 16… nie, 18… nie, 21… nie, 30. urodziny, nadejdzie list, jak w „Powrót do przyszłości”. „Aisling, chciałem poczekać, aż będziesz wystarczająco dorosła, byś to zrozumiała. Byłem potajemnym szpiegiem. Dlatego to zrobiłem. Kocham cię. Kocham również Twoją siostrę. PS – Niebo jest prawdziwe, nadal nad Tobą czuwam. Przestań kraść w sklepach”.

Tego lata przypadała 30. rocznica jego śmierci. W tym czasie wydarzyło się kilka rzeczy, które radykalnie zmieniły to, jak się czułam.

Trzy lata temu Robin Williams odebrał sobie życie. Był moim bohaterem komediowym, tatą telewizyjnym – zawsze przypominał mojej matce ojca, a jego śmierć zachęciła mnie, by w końcu zacząć się otwierać. Zawsze tak trudno mi było rozmawiać. Myślę, że bałam się, że gdybym to zrobiła, moja dusza wypadłaby z moich ust i nigdy więcej bym jej nie odzyskała.

W zeszłym roku oglądałam dokument Graysona Perry’ego All Man. Przedstawiał kobietę, której syn odebrał sobie życie. Matka pomyślała, że prawdopodobnie jej syn nie chciał umrzeć na zawsze, tylko tego jednego dnia, kiedy tak bardzo cierpiał, chciał umrzeć. Zapaliła mi się w głowie żarówka – nigdy nie przyszło mi do głowy, że może samobójstwo wydaje się najlepszą opcją. W mojej głowie mój ojciec, jako mój rodzic, podjął wyraźną decyzję o rezygnacji na zawsze.

Mój ojciec zawsze podejmował wiele słusznych decyzji, ale nagle odkryłam, że jestem prawie w jego wieku, wciąż czując się jak wielkie dziecko. Spojrzałam na niektórych moich przyjaciół płci męskiej – wspaniałych idiotów, którzy robią swoje cudowne, idiotyczne rzeczy, aby wychowywać małe córki.

Wreszcie, tuż po moich 30. urodzinach, pojawiło się pudełko.

Ludzie, dla których pracował mój ojciec, znaleźli pudełko wśród swoich rzeczy i odezwali się do mojej matki (30 lat później), zastanawiając się, czy je chce, czy też powinni po prostu „wyrzucić je do kosza”.

Mama czekała, aż wrócimy do domu, i otworzyłyśmy pudełko razem – trzy małe kobiety wpatrujące się w zniszczone, kartonowe pudełko.

Większość pudła to były zdjęcia koni – które, szczerze mówiąc mnie nie interesowały. Było też jego pismo na krawędziach pudła, a następnie pod zdjęciami koni, były fotografie.

Każde dziecko, które straciło rodzica, prawdopodobnie zna go ze zdjęć. Obserwowałam każde zdjęcie dokładnie, próbując znaleźć odpowiedź, jaki był mój ojciec.

Zdjęcia w pudełku zostały zebrane z jego biurka po jego śmierci. Nigdy ich nie widziałyśmy wcześniej. Prawie na wszystkich zdjęciach byłam ja. Wszystkie te zdjęcia były u niego na biurku, gdy jeszcze żył. Byłam prawdopodobnie ostatnią osobą, na którą patrzył przed śmiercią.

Śmierć mojego ojca wiele mi dała. Dała mi szorstkość i twardość – cechy, których nie powinnyśmy cenić jako kobiety. Dała mi także miłość do ludzi, ich wrażliwość i delikatność – cechy, których nie pielęgnujemy jako męskie, ani które nie pozwalają nam obcować z męskością.

Tatusiu, oto moja notatka do Ciebie:

„Przykro mi, że się zabiłeś, bo naprawdę myślę, że gdybyś mógł zobaczyć życie, które zostawiłeś, pożałowałbyś tego. Nie widziałeś upadku muru berlińskiego. Nie widziałeś, jak wykorzystujemy wszystkie encyklopedie, które kupiłeś nam pewnego dnia, abyśmy „wykorzystywały je na Uniwersytecie”. Nigdy nie usłyszysz głosu swojej młodszej córki – czasami mnie to denerwuje, ale opowiada jedne z najbardziej niesamowitych rzeczy po pijaku.

Z drugiej strony, gdybyś nie umarł, prawdopodobnie nie byłabym wystarczająco szalona, aby zostać klaunem i rozbawiać wszystkich ludzi dookoła. Jestem Twoją córką i jestem cholernie zabawna, tak jak Ty. Ale w przeciwieństwie do Ciebie, nie odbiorę sobie życia i napiszę naszą historię w nadziei, że może to pomóc komuś, kto nie dostał po latach pudełka, lub pomoże komuś, kto nie czuje się teraz „przy zdrowych zmysłach i potrzebuje przypomnienia, aby znaleźć nadzieję na wolę życia”.

Napisane przez Aisling Bea dla The Guardian.

Czytaj: Japońskie więzienie to nie wczasy. Dzieją się tam okrutne i straszne rzeczy!