Ptactwo szarańczy afrykańskiej – te małe ptaszki powodują najsłodszą plagę, jaką można sobie wyobrazić.
Dla większości świata wikłacz czerwonodzioby jest uroczym, podobnym do wróbla ptakiem pochodzącym z Afryki Subsaharyjskiej, ale dla rolników z regionów, które to małe stworzenie nazywa domem, jest to szkodnik zdolny do wyniszczenia ich upraw.
Plagi biblijne wspominają o owadach, takich jak szarańcza, wszy i muchy, ale dla mieszkańców krajów afrykańskich, takich jak Botswana, Etiopia, Kenia, RPA, Sudan, Tanzania i Zimbabwe, ptaki – w szczególności jeden gatunek – są bardziej niebezpieczne niż którykolwiek z nich.
Istnieje bardzo dobry powód, dla którego wikłacz czerwonodzioby jest popularnie znany jako ptasia szarańcza afrykańska. Ten mały, uroczy ptaszek zjada około czterech gramów nasion roślin dziennie, co nie brzmi jak dużo, ale jeśli weźmie się pod uwagę, że żywi się w stadach milionów osobników, matematyka zaczyna być dość przerażająca dla rolników i tych, którym zależy na na swoich uprawach.
Powiedzieć, że wikłacz czerwonodzioby jest żarłocznym ptaszkiem, byłoby niedopowiedzeniem. Ten pojedynczy gatunek powoduje tak rozległe szkody w uprawach zbóż w Afryce Subsaharyjskiej, że kraje posunęły się nawet do zdetonowania bomb ogniowych w ich gigantycznych koloniach. Ta i inne techniki kontroli populacji, takie jak spryskiwanie ogromnymi ilościami środków ptasich (środków chemicznych zabijających ptaki), okazały się w dużej mierze nieskuteczne.
Czytaj: Darmowa nauka strzelania we Wrocławiu. Nie przegap tego!
Maleńkiego wikłacza czerwonodziobego można opisać jako uroczego ptaka, ale widok ich grupy zbliżającej się do pola pszenicy może być przytłaczający. Lecą w chmurach milionów osobników, schodząc na swoją „ofiarę” zgodnie, a ptaki, którym zabrakło jedzenia z tyłu stada, przelatują nad całą grupą, aby objąć prowadzenie, gdy zbliżają się do kolejnych pól, tworzą w ten sposób iluzję toczącej się, zmieniającej się chmury.
Koniecznie zajrzyj na f7.pl
Szarańcza afrykańska ma mnóstwo naturalnych drapieżników, takich jak ptaki drapieżne, węże, guźce, wiewiórki, cywety, mangusty, małe i duże koty, małpy i szakale, nie wspominając o ludziach, którzy łapią ich setki lub tysiące na drobne sieci rybackie. Jednak wpływ, jaki to wszystko wywarło na populacje wikłaczy czerwonodziobów w całej Afryce, uznano za nieistotny.
Czytaj: Filmowiec i przyrodnik Sir David Attenborough mówi: ludzie są „plagą na Ziemi”
Coroczne plagi wikłaczy czerwonodziobych były historycznie jednym z powodów, które uniemożliwiały kilku krajom afrykańskim osiągnięcie samowystarczalności zbożowej. Przez dziesięciolecia rządy próbowały zlikwidować je przynajmniej w niektórych regionach, ale ich wysiłki jak dotąd okazały się daremne. Te wytrwałe małe ptaszki są bardzo odporne na ludzkie działania.
Wiadomo, że metody kontroli, takie jak detonacje bomb ogniowych i rozpylanie pszczół w olbrzymich koloniach ptaków liczących ponad 30 milionów osobników, mają niepożądane skutki uboczne, takie jak przypadkowe zabicie innych gatunków ptaków, niektóre z nich są zagrożone, a także ssaków które czasami zjadają ich zwłoki. Jednocześnie pozostawienie ich samym sobie nie jest rozwiązaniem.
Eksperci szacują, że wikłacze czerwonodziobe powodują szkody o wartości ponad 80 milionów dolarów w uprawach zbóż w Afryce, pomimo najlepszych wysiłków rolników, aby chronić swoje ziemie. Koszt aktywnego trzymania tych żarłocznych ptaków na dystans znacząco podnosi koszty produkcji i ma poważny wpływ na dostępność pożywienia w Afryce.
Wikłacz czerwonodzioby pozostaje poważnym wyzwaniem dla afrykańskich rolników, z którym zmagają się, nawet przy pomocy rządów krajowych. Tam, gdzie są nasiona zbóż, pojawią się wikłacze czerwonodziobe, a trzymanie ich z daleka – zwłaszcza wygłodniałych osobników młodocianych – jest praktycznie niemożliwe.