Uważaj na produkty oznaczone jako „fit”!

0
950
źródło: pixabay.com

Otwierając przeróżne magazyny, rozmawiając ze znajomymi, czy po prostu przechadzając się wśród sklepowych półek, możemy często zaobserwować nadużywanie słowa „fit” i wszystkiego co idzie z nim w parze, związanego ze zdrowiem, szczupłą sylwetką, byciem wysportowanym. Nie byłoby w tym nic złego – to przecież same zalety, jednak to całe bycie „fit” jest bardzo powiązane z marketingiem. I tutaj czai się pułapka: nie zawsze to co jest określane mianem „fit”,  jest naprawdę zdrowe.

Spożywanie warzyw i owoców jest dobre dla nasze zdrowia. Ale marketingowcy postanowili to wykorzystać w swoich kampaniach: soków, jogurtów, musów, w których oprócz znikomych ilości owoców (w gorszym wypadku ekstraktów z owoców), znajdziemy masę cukru i chemicznych ulepszaczy. Tak więc sok  z fotografią soczystych pomarańczy wcale nie musi być „fit”, tak samo jak jogurt ze zdjęciem szczupłej, wysportowanej modelki.

Podobnie rzecz się ma z popularnymi dzisiaj płatkami „fit”. Pełnowartościowe zboża np. płatki owsiane górskie mogą być pomocne dla naszej sylwetki. Ale płatki „fit” z dodatkami niby owoców, bywają w rzeczywistości dosładzane i podlegają przeróbce, w wyniku czego same płatki posiadają niewiele ze swoich pierwotnych walorów. A „fit” batoniki? Każdy z nas chyba uwielbia słodkości i dałby wiele za to, by móc jeść je bez ograniczeń i nie tyć. I tutaj trafiamy na słynną pułapkę: batony „fit”, gwarantujące szczupłą sylwetkę. Myślimy sobie: „zjem tego batona, to schudnę…no a przynajmniej nie przytyję”. Tymczasem takie batony posiadają często o wiele więcej cukru od zwykłych, czekoladowych batonów, których nie skojarzylibyśmy nigdy z batonami „fit”. Zdrowiej wyjdzie nam sięgnąć raz na jakiś czas po zwykłego batona, dokładnie takiego jak lubiliśmy w dzieciństwie, aniżeli codziennie zjadać „fit” batony, dziwiąc się że nie chudniemy. Przede wszystkim warto czytać skład – przede wszystkim tych produktów, które reklamowane są jako zdrowe.

źródło: pixabay.com

No dobrze, a co z produktami bezglutenowymi?  Ich kaloryczność jest zupełnie ta sama, co ich standardowych odpowiedników. A gluten? Owszem powinny go wykluczyć osoby na niego uczulone. Ale niejedzenie glutenu przez osobę zdrową nie sprawi, że szybciej schudnie. To nie ma nic do rzeczy. Niejedzenie glutenu to też marketing. Zauważcie, że produkty bezglutenowe bywają zwykle droższe. A wcale nie zdrowsze!

W końcu przyjrzyjmy się produktom bio. Niektóre słodycze bio bywają o tyle dobre, że zamiast tradycyjnego cukru zawierają miód lub inne, zdrowsze substancje słodzące. Jednak czy jest to warte ich wysokiej ceny? O wiele taniej wyjdzie nam samemu przygotowywać słodycze w domu, chociażby z płatków owsianych górskich, miodu, wiórków kokosowych, suszonych owoców, czy kakao. W dodatku tak samo jedzenie tych nawet zdrowych przekąsek nie sprawi, że schudniemy. Można zjeść je w ramach ochoty na coś słodkiego, ale w każdym, nawet najzdrowszym bio ciasteczku ukrywają się kalorie. Powinniśmy dostarczać ich tyle naszemu organizmowi, na ile wynosi nasze dzienne zapotrzebowanie. Ewentualnie, jeżeli przekroczymy ilość kalorii (bo różnie w życiu bywa), zbawienny może okazać się ruch.

Oprócz mody na jedzenie fit, panuje moda na siłownie i kluby fitness. W tym akurat nie ma nic złego, w końcu ruch to zdrowie. Ważne jest tylko by trenować z głową. To znaczy nie zostawiać głowy w szafce na siłowni. 😉 Wykonywanie treningów ponad swoje siły, lub co gorsza złą techniką, ucząc się od pseudo trenera, znalezionego w Internecie, może nam wyrządzić więcej szkód niż pożytku.  Wykonywanie ćwiczeń na zasadzie: „trochę poćwiczę tu, a trochę tam…” również nie przyniesie dobrych rezultatów. Trzeba mieć konkretny plan treningowy. Wystarczy znaleźć dobrego trenera i zapłacić mu jedynie za jedną, czy dwie godziny wskazówek, aby ćwiczyć poprawnie i czerpać na tym same korzyści. Sam Internet również skrywa w sobie masę praktycznych porad, należy tylko zachować zdrowy rozsądek, przedzierając się przez gąszcz informacji. Czyli nie wierzyć w to co napiszą na pierwszym lepszym forum. Szukać rzetelnych stron i doświadczonych ludzi.

źródło: pixabay.com

Bycie „fit” jest super. Jednak nie dajmy się zwariować. Patrzenie jak na przestępcę na kogoś, kto raz na dwa tygodnie wyszedł na pizzę – niewskazane. Również samemu nie trzeba unikać życia towarzyskiego, jadania w restauracjach, czy drobnych dawek alkoholu, jeżeli w większości naszego życia przeważają zdrowe nawyki. Nie dajmy też sobie wmówić, że zdrowym nawykiem jest kupowanie produktów, oznaczonych mianem: „fit”. Zdrowy nawyk to kupowanie produktów jak najmniej przetworzonych i wykonywanie posiłków w domu. Zamiast kupować owocowy „fit” jogurt, kup jogurt naturalny i wkrój do niego kawałek gruszki. Zamiast zaś kupować „fit” burgera, kup pełnoziarnistą bułkę, warzywa i chude mięso z indyka, przyrządzając ten przysmak samemu. Wiesz co jesz tylko wtedy gdy sam to robisz. Bycie „fit” to w końcu nie tylko figura godna celebrytów, ale świadomość żywieniowa. Będąc świadomym konsumentem, szybciej osiągniesz wymarzoną figurę, niż polegając tylko na reklamach.

Poznaj 10 sygnałów, ostrzegających Cię przed chorobą!

Nie wiesz jak ruszyć z biznesem? Dowiedz się  tutaj.