Kiedyś okrzyknięty złotym dzieckiem polskiego przemysłu motoryzacyjnego, kultowy Polski Fiat 126p oznaczał koniec pewnej ery dokładnie 25 lat temu, kiedy z linii montażowej zjechał ostatni egzemplarz.
Wczoraj minęło 25 lat od zakończenia produkcji Polskiego Fiata 126p – auta, które na zawsze zapisało się w historii polskiej motoryzacji.
Historyczne znaczenie tego samochodu, któremu przypisuje się „zmotoryzowanie narodu”, przetrwało do dziś.
Nazywany Maluchem, ten zwinny pojazd z silnikiem z tyłu stał na czele ambitnego planu Pierwszego Sekretarza Partii Komunistycznej Edwarda Gierka, mającego na celu modernizację Polski.
Przed jego pojawieniem się, liczba samochodów w Polsce wynosiła zaledwie 17 pojazdów na 1000 mieszkańców, podczas gdy na początku lat 70. XX wieku po drogach kraju poruszało się nieco ponad pół miliona samochodów.
Polska rozpaczliwie potrzebowała pojazdu, który wprowadziłby ją w erę nowoczesności – prawdziwego samochodu dla ludu, który zapoczątkowałby nową erę mobilności. Maluch był właśnie takim pojazdem, dumnie reklamowanym jako symbol dynamicznego narodu z długofalową wizją, a po latach oszczędności – zwiastun bardziej optymistycznych czasów.
Zrodził się fenomen
Początki były prozaiczne. Po długich negocjacjach, polski rząd zawarł z włoskim producentem Fiatem umowę licencyjną na produkcję Fiata 126 pod nazwą Polski Fiat 126p.
Pierwsze sto egzemplarzy wyprodukowano w Cassino we Włoszech, a pierwsze modele wystawowe zadebiutowały w 1972 roku na Salonie Samochodowym w Turynie oraz w warszawskim Pałacu Kultury i Nauki.
Ekscytacja była szczególnie wyczuwalna w tym drugim przypadku, gdy zachwycone rodziny ustawiły się w kolejce, by zobaczyć samochód, który obiecywał odmienić ich życie.
Miesiące później ta wizja przyszłości stała się rzeczywistością, gdy 6 czerwca 1973 roku pierwszy Polski Fiat 126p zjechał z taśmy produkcyjnej fabryki FSM w Bielsku-Białej w południowej Polsce.
Scena na tę wielką premierę była już gotowa. „Zacznij oszczędzać na ten samochód już teraz” – nawoływano w artykule w Expressie Wieczornym na kilka miesięcy przed premierą. „Ten samochód nie będzie zużywał ogromnych ilości paliwa, ale będzie trwały i dostosowany do naszych warunków klimatycznych” – dodano.
Redaktorzy Expressu Wieczornego słusznie zachęcali potencjalnych nabywców do natychmiastowego oszczędzania – Fiat 126p reklamowano jako samochód dostępny dla wszystkich, ale jego cena, wynosząca 69 000 złotych, stanowiła równowartość 20-krotności średnich miesięcznych zarobków.
Dla niektórych było to zaporowe, ale dla innych stanowiło poświęcenie warte poniesienia. Jednak koszty nie były jedynym problemem, podobnie jak dostępność.
Popyt znacznie przewyższył podaż, a według niektórych źródeł pod koniec 1973 roku 1,65 miliona osób zarejestrowało się już po szansę zakupu samochodu – wiele z nich w ramach przedpłat, wymagających torów papierkowej roboty i lat cierpliwości.
Jak można było przewidzieć, system komunistyczny faworyzował działaczy partyjnych i wzorowych robotników, którzy mogli wygrać samochód, przekraczając normy produkcyjne lub wykazując się stachanowską etyką pracy. Aby jeszcze bardziej wyrównać szanse, wprowadzono również loterie, dające zwykłym obywatelom szansę na posiadanie upragnionego Malucha.
Aby złagodzić ten problem, w 1975 roku otwarto kolejną fabrykę w Tychach na południu Polski, która w ciągu 17 lat działalności wyprodukowała 1 975 988 samochodów.
Dobre, złe i brzydkie
Co równie ważne, w 1976 roku produkcja została przestawiona na wykorzystywanie głównie polskich części. Choć ta zmiana zwiększyła wydajność, to jednocześnie obniżyła jakość – przy zaledwie sześciomiesięcznym okresie gwarancji, zgłoszenia usterek były alarmująco liczne.
Niedobór warsztatów i powszechne trudności finansowe zmuszały właścicieli Maluchów do improwizacji i opracowywania niezwykle pomysłowych, samodzielnych napraw z wykorzystaniem pasków, patyczków, staników i pończoch – jednak pomimo katalogu wad Malucha, te kreatywne modyfikacje podkreślały niezwykłe wysiłki, jakie ludzie podejmowali, aby utrzymać swoje ukochane pojazdy na drodze.
I ukochane z pewnością były. Do końca rządów Gierka w 1980 roku wyprodukowano oszałamiające 900 000 Maluchów, co spełniło jego marzenie o zmotoryzowaniu Polski.
Choć nie były niezawodne, dały dziesiątkom osób pierwszy w życiu przedsmak osobistych podróży, a wielu Polaków z rozrzewnieniem wspomina epickie wyprawy przez kraj na plaże Bałtyku w przeładowanych samochodach pełnych bagaży i zagubionych członków rodziny.
Pod tym względem Maluch był przełomowy, a jego trwałe miejsce w zbiorowej nostalgii Polaków zawdzięcza w dużej mierze silnym więziom społecznym, które pielęgnował.
Był czymś więcej niż tylko samochodem – bramą do wolności i przygody, a niewiele historii oddaje tego ducha lepiej niż szalone wspomnienia aktorki Małgorzaty Potockiej o chaotycznej przejażdżce ulicami Łodzi.
Zatłoczony jedenastoma osobami w i na rozklekotanym pojeździe, wszyscy popijający radzieckie wino z butelki, niezapomniana podróż zakończyła się zderzeniem jej Malucha z innym, prowadzonym przez mężczyznę, który później został jej mężem.
Czytaj na pl.sporten.com – Stoch i Kubacki triumfują w konkursie duetów
Kult Malucha
Uroku Malucha dodawała jego niepowtarzalna osobowość. Znany zarówno z gardłowego ryku – który przyniósł mu przydomek „Kaszlak” – jak i z niewielkich rozmiarów, ten niewielki pojazd miał w sobie coś ujmującego.
Jego popularność nie ograniczała się do Polski. Setki tysięcy egzemplarzy wyeksportowano – wiele do bratnich krajów komunistycznych, takich jak Kuba, gdzie do dziś pozostają one powszechnym widokiem na drogach.
Co zaskakujące, samochód znalazł fanów nawet w tak odległych krajach, jak Australia, gdzie wersja kabriolet zyskała kult wśród osób z ograniczonym budżetem pod koniec lat 80. i na początku lat 90.
W tym czasie jednak koniec był już bliski. Wraz z upadkiem komunizmu, koniec Polskiego Fiata 126p był nieunikniony. Wraz z pęcznieniem polskich kieszeni i zmniejszaniem się dotacji państwowych, popyt malał – kto potrzebował tak przestarzałego projektu na rynku zalewanym obecnie bardziej współczesnymi alternatywami?
Wreszcie, 22 września 2000 roku, z linii produkcyjnej w Bielsku-Białej zjechał ostatni Maluch. W ciągu 28 lat istnienia modelu wyprodukowano łącznie 3 318 674 egzemplarze.
25 lat temu, z linii produkcyjnej bielskiego zakładu zjechał ostatni FIAT 126 p. Maluch z limitowanej serii 1000 sztuk o nazwie "Happy End". 🚗 pic.twitter.com/UbfSZLEWY0
— Nostalgia (@lata8290) September 22, 2025
Renesans
Maluch może i przeszedł na emeryturę, ale wciąż ma ogromną władzę nad opinią publiczną, zdobywając serca celebrytów, takich jak brytyjski celebryta Chris Evans i hollywoodzki gwiazdor Tom Hanks, który otrzymał go w prezencie od mieszkańców Bielska-Białej po udostępnieniu zdjęcia Malucha na Instagramie w 2017 roku.
„Nie wiem, ile mil przejedzie po kalifornijskich drogach, ale pociesza mnie fakt, że mogę go naprawić śrubokrętem i damskim paskiem do spodni” – zażartował Hanks, odbierając samochód.
Przeczytaj także: Fiat 126p Toma Hanksa sprzedany. To najdroższy maluch na świecie!
Chociaż obecnie rzadko spotykany na polskich drogach, Maluch wciąż żyje, a jego zmodyfikowane wersje – zwłaszcza te przerobione na pługi śnieżne – często reklamowane są w internecie.
Co więcej, biorąc pod uwagę przywiązanie, jakie wielu Polaków żywi do tego samochodu, nic dziwnego, że pojazd wciąż trafia na pierwsze strony gazet. Ostatnio w mediach ogólnopolskich pojawiła się wiadomość o odkryciu Malucha skradzionego 18 lat temu i znalezionego zatopionego w jeziorze.








